Dużo poważnych wypadków zdarzało się na ulicach Gliwic. Winni im byli chłopcy jeżdżący na tzw. rollschuhach. Ten przyrząd z kółkami przymocowywali oni sobie do nóg i bezkarnie najeżdżali na chodzących normalnie ludzi.
13 września 1910 r.
W Gliwicach żył leciwy już oryginał, który za życia zamówił sobie trumnę i ustawił ją w swoim pomieszkaniu. Ostateczne łóżko wyszykował wedle swego gustu i miał przynajmniej tę pewność, że nikt go niestosownie nie pochowa.
7 października 1910 r.
Mieszkanka Gliwic podczas gotowania obiadu chciała trochę wody dolać do garnka. Przelękła się bardzo, gdy w garnku zobaczyła żywą jaszczurkę.
10 października 1910 r.
10 października 1910 r., pewien ubogi kataryniarz przybył do Gliwic i choć na ulicach wygrywał najpiękniejsze kawałki, jakie miał, to nikt nie dawał mu jałmużny. Po pewnym czasie ta nielitościwość zdziwiła go wielce. Odważył się wejść do sklepu i poprosił o datek. Tu usłyszał jednak, że wcześniej wstąpiła do sklepu jego żona i dostała pieniądze. Osłupiały kataryniarz domyślił się, że sprytna oszustka, podająca się za jego żonę, chodziła przed nim od domu do domu i zbierała datki.