Fragmynty kere sam pozbiyrom som przeniesione ze Gazety Wyborczyj i som wypisami ze starych cajtungow, wszyske uonczy to ze som zwionzane ze downymi Glywicami.

96 lat temu, 13 pazdziernika 1907 r., przed gliwicka kawiarnia Wiktorya stanal Murzyn. Stal prawie bez ruchu i do wszystkich sie usmiechal. A ze malo który z mieszkanców kiedykolwiek czarnego czlowieka widzial, wkrótce na ulicy zebral sie spory tlum. Okazalo sie, ze przybysz objal posade kawiarnianego portiera i jest tubylcom wielce przyjazny. Ten sympatyczny 18- latek nazywal sie Jose S. Smith i pochodzil z Wirginii. Wyruszyl w podróz, by zobaczyc swiat i po drodze zarabial na swoje utrzymanie. Drobne dzieci mogly go dotykac i glaskac za darmo, ale zeby wysluchac jego opowiadan, trzeba bylo zostac kawiarnianym gosciem. Wlasciciel robil na Murzynie wcale dobry interes.